niedziela, 3 lutego 2013

'Toxic' Rozdział 1




Rozdział 1 



(Podkład :  http://www.youtube.com/watch?v=FBa2ZBNCXDw  )

‘ - Nareszcie ! – usłyszałam okrzyki radości przypominające zgwałconego orangutana.
Od razu wiadome było, że mój cichociemny braciszek osiągnął sukces. Od 1,5 roku starał się o prawo jazdy. Moim zdaniem każdy matoł potrafił zdać pisemne, ale okazało się, że jednak nie. Świat dowiedział się, że żyje taki jeden Kamil, który potrafi zrobić 10 błędów w jednym zdaniu.
W całej rodzinie zapanował rumor. Nikt nie spodziewałby się, że ta szara materia w końcu cokolwiek osiągnie.
Po moim wstępie mogłoby się wydawać, że pałam do niego nienawiścią, a wręcz przeciwnie. Kochałam tego roztrzepanego frajera najbardziej na świecie. Codziennie budziłam się ze świadomością, że nauczy mnie nowego tekstu, czy jak napluć na parasol ludzi przechodzących koło bloku. Kiedyś, gdy wróciłam do domu nie w humorze, z powodów sercowych naszło nas na refleksje nad życiem. Brat zawsze miał ładny, kojący głos, ale tego dnia rozbroił mnie swoją wrażliwością na mój płacz. Zaśpiewał mi do ucha :
Teraz jesteśmy tutaj
Wszystko się zmienia 
Nasze twarze jutro powiedzą "żegnaj" do wczorajszego dnia
Ten rozdział się kończy ale historia dopiero się zaczyna
Strona odwraca się dla każdego. ‘ *
Przypomniało mi się również, jak mama opowiadała mi, że gdy miałam 4 lata, a Kamil wówczas 6 bawiliśmy się na dworze. W pewnym momencie rodzicielka usłyszała niespotykany dla uszu skowyt. Wybiegła na dwór w poszukiwaniu swoich małych pociech i ujrzała sześcioletniego chłopca niosącego półprzytomną blond włosą siostrzyczkę na rękach. Z mojej małej stópki wystawał gwóźdź, a za nami ciągnął się sznur krwi. Przez całą drogę do szpitala Kamil śpiewał mi ulubioną kołysankę, w taki sposób, że zasnęłam i obudziłam się dopiero po operacji. ‘
- Co było potem? – spytała terapeutka z troską w głosie.
Rozejrzałam się po sali. Obok mnie siedziała czternastolatka ubrana w glany i czarną sukienkę, jej włosy okalały ramiona, usta pomalowane były w kolorze węgla by podkreślić taki, jak miała jej skóra. Dziewczyna patrzyła na mnie zniecierpliwiona.
To była mój pierwszy raz na terapii grupowej. W tym wielkim szkolnym pomieszczeniu o łuszczącej się farbie i nieocieplonym murze sprzed l wojny światowej odbywały się zajęcia dla ‘ Młodzieży z trudnymi przejściami’. Większość tych dzieciaków chodziła jeszcze do pobliskich gimnazjów lub liceów z przedmieść Mullingar.
- Na czym skończyłam? Okej … ‘ Kamil obiecał mi, że zabierze mnie na przejażdżkę tego samego dnia, gdy odrobiłam pracę domową i ubrałam się ciepło, by nie zmarznąć w zimowy wieczór – wsiedliśmy do starej, kupionej przez brata Hondy i ruszyliśmy w kierunku większego miasta oddalonego o pół godziny drogi od domu. W maszynie uderzył mnie ostry zapach męskiego perfumu zmieszany z ‘leśną bryzą’ firmy PachnąceAuto.”
Do pokoju wszedł niewysoki blondyn o buntowniczym, morskim spojrzeniu. Niczym nie przypominał sławnego, dziewiętnastoletniego Irlandczyka, o którym śni 10 milionów nastolatek. Odkąd zamieszkałam w Mullingar sporo się o nim nadowiadywałam od jego znajomych. Miejscowi nie podniecali się jego obecnością, traktowali go jak normalnego dzieciaka. Oczywiście nie było w naszej szkole dziewczyny, której nie zainteresował sobą. Raz nawet zauważyłam, że Caitlynn- dziewczyna z równoległej klasy udawała, że mdleje, lecz na jej nieszczęście wpadła do wiadra z wodą, w którym woźny zamaczał ścierki, a na dodatek przystojny chłopak nawet tego nie zauważył.
[A propos’ szkoły, Horan uczęszcza na lekcje w rocznej przerwie przed trasą koncertową ( od miesiąca), by nie chodzić samemu na indywidualne]
Jego matka prowadziła te zajęcia, więc nikogo nie dziwiła jego obecność. Prawie nikogo. Zaintrygował mnie jego wygląd ( krótko ostrzyżone włosy leniwie roztrzepane, na jego twarzy ni było widać żadnych uczuć, ubrany był w czarne spodnie, jasnoszarą koszulkę i ciemnoszarawy sweter . Wyglądał jak dziecko zgubione  w metrze, które próbowało pomocy, ale udawało twardziela) oraz sam fakt, że przyszedł na tę terapię. Już widziałam nagłówki gazet ‘ Szalony Horan wśród szalonych ludzi ‘ , ‘Niall Horan oszalał’ , ‘ Niall’owi siada psychika’ itd.
Zostały dwa miejsca wolne, obok pani Horan, oraz przy mnie. Chłopak zerknął w jakiej jest teraz sytuacji i bez wahania usiadł najdalej jak to możliwe od swojej rodzicielki.
Spojrzałam na chłopaka kątem oka. Od tamtego wypadku przestałam nałogowo słuchać jego Boybandu, skupiałam się głównie na słuchaniu muzyki, której autorzy byli mniej więcej w tej samej sytuacji co ja, którzy rozumieli mój ból.
- ‘Jechaliśmy drogą krajową nr 15 w spokoju. Obserwowałam śnieżynki, które powoli i leniwie osadzały się na przedniej szybie auta tylko po to by zamienić się w wodę. Ja, jako typ wrażliwca zawsze fascynowałam się tym zjawiskiem. ‘ Trzymaj się mała!’ krzyczał Kamil. Wtedy spojrzałam przed siebie. Z naprzeciwka jechał tir, który wpadł w poślizg. Jego tylna część znajdowała się na naszym pasie. Mężczyzna hamował ile sił w nogach. Widziałam jego przerażenie. Do dziś to pamiętam. Kamil gwałtownie przekręcił kierownicę i ręką przycisnął mój obojczyk. ‘ O Boże!’ wrzasnęłam. I wtedy właśnie straciłam przytomność. Obudziłam się parę sekund później. Mój brat leżał nieprzytomny, jego nogi zmiażdżone były kierownicą i wgniecionym przodem samochodu. Mnie jednak nic się nie stało. Auto uderzyło w drzewo od strony kierowcy. Chwilę później oprzytomniałam i zaczęłam budzić starszego brata. Szarpałam go za ramię i krzyczałam ‘ Kamil obudź się, wyjdziesz z tego! ‘ . Brunet otworzył oczy, spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Po jego zakrwawionym policzku zaczęła spływać łza. Pamiętam jego wzrok, jakby mówił ‘ nic się nie stało …’ . Wtedy z jego uszu i buzi zaczęła płynąć krew. Krztusił się nią. Próbowałam ją zatamować, ale robiło się jej coraz więcej. Rozdzierałam ubrania i okrywałam brata. Kiedy zostałam w samej koszulce poczułam chłód. Kierowca tira podbiegł i otworzył drzwi. To, co zastał wstrząsnęło nim do głębi. Wyciągnął mnie z auta i uspokajał, że karetka już jedzie. ‘ I tak się spóźniła, jego już nie ma ‘ powtarzałam to zdanie dziesiątki razy i trzęsłam się okryta kurtką młodego mężczyzny siedząc na śniegu. Chłopak próbował wyciągnąć mojego brata, dopóki nie przyjechała karetka. Robiło mi się coraz zimniej. Położyłam się na ziemi i odjechałam. Później obudziłam się w szpitalu’
Po skończonej terapii większość dzieciaków ruszyła do rodziców. Zostałam na Sali z Panią Horan by pomóc jej posprzątać krzesła. Wzięłam dwa z nich pod pachę i poszłam w kierunku sali 34. Jako, że należę do osób leniwych i miałam zajęte ręce – drzwi próbowałam otworzyć łokciem. Jednak gałka okazała się zbyt uparta. Stałam tak i irytowałam się próbując wymyśleć jak inaczej otworzyć drzwi.
- Nie łatwiej postawić na chwilę te krzesła? – spytał nieznajomy głos za moimi plecami.
Ze strachy aż podskoczyłam, cóż, ta szkoła nie wygląda na bezpieczny budynek szczęścia.
Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam Niall’a.
-Mama powiedziała, że mam ci pomóc.
Jednym ruchem przekręcił gałkę i wziął krzesła by odnieść je na miejsce.
- Dzięki – mruknęłam i poszłam po resztę rzeczy.


Kolację w domu jedliśmy jak zwykle w ciszy. Jutrzejszy dzień szkoły zapowiadał się okropnie, jak każdy z resztą. Od przeprowadzki nie miałam z kim pogadać. W Mullingar nie znalazłam nikogo kto byłby moim przyjacielem. W sumie to nigdy nie zastanawiałam się co mnie tutaj czeka. Wiem, że rodzice myśleli, że to, że wyniesiemy się z kraju postawi nas na nogi, ale jeszcze się tak nie stało. W sumie nie rozumiem, dlaczego spodziewali się, że po przeprowadzce uda im się zapomnieć o moim bracie. Tak się po prostu nie da…

Obudziłam się w dosyć dobrym humorze, co oczywiście ‘zwaliłam’ na moją prawą nogę, która jako pierwsza stanęła na dywanie leżącym obok łóżka. Po zjedzeniu Irlandzkich płatków, które smakują tak samo jak opakowanie poszłam doprowadzić się do porządku.
Weszłam do szkoły głównym wejściem. Jak zwykle popędziłam do swojej szafki po książki. Wzięłam niezbędne rzeczy i ruszyłam na historię. Siedziałam zamyślona, kiedy nauczyciel wezwał mnie do odpowiedzi.
- Cholera- mruknęłam i wstałam z ławki.
Oczywiście nie miałam pojęcia co mnie czeka. Stanęłam pod tablicą czekając na pytania i rozglądałam się po klasie. Zauważyłam, że Niall, z którym mam historię, biologię i angielski patrzy na mnie tym swoim buntowniczym wzrokiem.
- Tak więc… ymm… jakie było pytanie? – oczywiście gapiąc się po klasie nie wiedziałam, co mówił nauczyciel.
- Jacy byli Brytyjscy sojusznicy podczas drugiej wojny światowej?
Cholera, nie trafił na mojego konika. O Japońskich myśliwcach mogłabym nawijać bez przerwy, ale Wielka Brytania?
- Wystarczy powiedzieć jednego z nich.
Kurde, trzeba było uważać na lekcjach. Gorączkowo rozejrzałam się po klasie w nadziei, że na jednej z tablic ogłoszeniowych znajdzie się jakieś natchnienie do zmiany tematu. Wszyscy w klasie patrzyli na mnie w wyczekiwaniu, Rosie Turner szeptała coś do swojej koleżanki i obie zaczęły chichotać. Wtedy przelotnie spojrzałam na Niall’a, który narysował sobie na dłoni biało czerwoną kreskę ( zastanawiałam się skąd miał biały mazak, ale potem zorientowałam się, że za chłopakiem siedzi dziewczyna z toną make-upu.)
Te dwie niesforne, niezgrabne kreski narzuciły mi na myśl tylko jedno.
- Polska?
- To pytasz, czy odpowiadasz, młoda damo? – zauważył zażenowany pan Doyle
- Polska – odparłam ponownie, tylko tym razem pewnie i wtedy właśnie mnie oświeciło – Polscy piloci byli bardzo cenieni u Anglików za swoje umiejętności i wytrwałość. W szczególności dywizjon 302, który… - nawijałam tak przez 2 minuty, kiedy nauczyciel odwołał mnie do ławki.
Usiadłam na miejscu i spojrzałam czy Doyle nie wierci mnie wzrokiem. Wyrwałam pojedynczą karteczkę z zeszytu i napisałam na niej jedno słowo. Podałam Kelsey Shaaroon , która spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Poprosiłam by przekazała ją blondynowi, co zrobiła mierząc mnie z niesmakiem wymalowanym na jej hinduskiej twarzyczce.
Zanim Niall zdążył jednak przeczytać, nauczyciel złapał go jednym ruchem ręki i wyrwał Indyjce z dłoni.
Kurwa, tylko nie to, kopałam się w twarz w myślach.
Doyle rozwinął karteczkę, przeczytał po czym zmarszczył brwi.
- Kto to napisał? – spytał spoglądając na Kelsey, która z wytrzeszczonymi oczami patrzyła przed siebie.
- Ja – odparłam niepewnie przeciągając ‘a’.
- Do kogo to miało dotrzeć? – ponownie spytał patrząc już tylko w moją stronę.
Nie chcąc wsypać Horan’a i zrobić sobie wstydu przy całej klasie mrugnęłam tępym wzrokiem do nauczyciela i burknęłam:
- Do śmietnika.
W klasie rozbiegł się szmer, a belfer nie dawał za wygraną.
- Kelsey, powiedz mi komu miałaś przekazać ten liścik.
- Cholera – mruknęłam pod nosem.
Dziewczyna spojrzała na mnie przepraszająco. Wiem, że musiała to wyjawić, bo spędziła by miesiąc w kozie.
- Niall’owi…
- Cóż- westchnął pan Doyle – Jak chcecie umawiać się na randki to po lekcjach… Nie w trakcie.
Ja pierniczę, nie mógł ośmieszyć mnie bardziej niż w sposób, w jaki zrobił to teraz.
- Przepraszam, słucham? Pan chyba nie wie co pan przeczytał. Przecież tam jest jedno słowo i to tylko ‘ dziękuję ‘ a pan już uważa, że chciałam się z nim umówić? Jaki z pana pedagog, skoro nie potrafi pan myśleć rozważnie?
Wiem, że przesadziłam, ale zrozumcie.
- To za co dziękowałaś koledze? Podziel się z całą klasą.
Niall siedział cicho, oddychał ciężko co ukazywała jego czarna skórzana kurtka unosząc się i gwałtownie opadając.
- Dziękowała mi za podwiezienie do szkoły, to wszystko, proszę pana – mruknął Niall z miną buntownika.
- Dobrze,  rozumiem, po lekcji zostaniecie na rozmowę.
Cholera, jeszcze tego brakowało…

*Tłumaczona wersja Miley Cyrus - Wherever I go


I jak, podoba się? Mam nadzieję, że tak, komentujcie! :D
Oj Horanek buntowniku!