Rozdział
1
Dzień jak co dzień. Każdy normalny mieszkaniec tego miasta
szykuje się już na powrót do domu. Niektórzy wychodzą do barów, na ulicę, spotkania.
Ulice spowijał mrok. W oddali słychać było ożywający miejski zgiełk. Ale na
szczęście tutaj było spokojnie. W skraju dzielnicy Richmond, tuż pod Surrey
było pusto. Bo wszystko co się może dziać, dzieje się w centrum Londynu, nie na
obrzeżach. Ulubione boisko tutejszych dzieciaków było już zamknięte. Bardzo
nieliczni wiedzieli, że pomimo kłódki na bramie można się dostać do środka. Megan
była jedną z nich. Prześliznęła się pod luką w siatce ścierając sobie przy tym
kolano, ale nie przejęła się tym, tylko pognała w ciemność, na boisko. Kopiąc
piłkę czuła się zrelaksowana, odstresowana, wolna. W głowie ułożyła sobie plan,
jak pokonać wyobrażonych przeciwników i wciskając grzywkę w splątaną gumką
resztę włosów ruszyła naprzód.
-TAK! – okrzyknęła triumfalnie wyskakując w górę, gdy udało
jej się osiągnąć cel.
Jak to zwykle bywało, o godzinie 22 zapalano reflektory.
Dziewczyna delikatnie starła pot z czoła i odetchnęła
głęboko kładąc się na murawie. Na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy.
Pogrążyła się we wspomnieniach i, gdy wyśliznęło jej się to spod kontroli,
przybrała minę męczennicy, potrząsnęła głową i wstała. Bez namysłu mocno
kopnęła piłkę, która odbijając się od poprzeczki zatrzymała się w siatce.
-Niedługo powinnam być w domu- westchnęła sama do siebie i
ruszyła po swój sprzęt.
Prześlizgując się pod płotem poczuła opór, który pociągnął
ją do tyłu. Obejrzała się niepewnie i warknęła pod nosem. Właśnie rozerwała
swoją ukochaną koszulkę. Z tyłu na plecach miała dosyć dużą szramę wiszącego materiału, którą rozpruła do dołu i
związała.
Przerzucając plecak na jedno ramię wbiegła do parku i
zaczęła wspinać się w górę. Zbliżając się do amfiteatru ukazującego panoramę
okolicy zaczęła odpalać papierosa. Oparła się o balustradę i patrzyła pusto w
przestrzeń. Po swojej prawej stronie zauważyła żar zapalniczki i podskoczyła ze
strachu.
-CHOLERA! Przestraszyłeś mnie. Jak długo tu stoisz i się na
mnie gapisz?!- spytała prostolinijnie nieznajomego.
Chłopak ubrany cały na czarno, o ciemnej karnacji i
czekoladowych oczach był praktycznie niewidzialny w tym krajobrazie. Nie
przejął się on jednak brakiem kultury młodej dziewczyny i wzruszył ramionami
wkładając papierosa do buzi i chowając zapalniczkę w kieszeń skórzanej kurtki.
Cóż. Megan nie należała do osób, które wiedziały jak
zachować się w danej sytuacji. Trzeba jej to wybaczyć. Blondynka prychnęła pod
nosem i ponownie spojrzała przed siebie.
-Grałaś w piłkę na stadionie, prawda?- spytał chłopak po
chwili, nonszalancko uśmiechając się do trzymanego w ręku tytoniu.
Co racja, to racja, stąd stalker miał idealny widok na
boisko.
-Skąd wiesz?
-Na boisku grała jakaś dziewczyna, a ty masz w ręku piłkę.
„Faaaaakt” pomyślała.
-A skąd ta pewność, że grała tam dziewczyna?
-Bo ta gra była słaba- prychnął nieznajomy.
Megan nie była raczej typem osoby ustabilizowanej emocjonalnie.
Od razu przeklęła chłopaka pod nosem i zdeptała niedopałek, po czym odeszła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ GODZINĘ PÓŹNIEJ ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Halo? To ja, spóźnię się-tłumaczyła dziewczyna przez
słuchawkę swojej znajomej próbując zapiąć spódniczkę. Gdy tylko się rozłączyła
podciągnęła zamek do góry i teatralnie strzepała niewidzialny kurz z różowej,
rozkloszowanej spódnicy. W pośpiechu złapała ze stolika kluczyki od samochodu,
torebkę i wsadzając nogi w trampki wybiegła na dwór. Gdy tylko minęła jedną
przecznicę, potknęła przez niezawiązaną sznurówkę. Uporawszy się z butami
znalazła na parkingu swoje auto i ruszyła z piskiem opon, jak to miała w
zwyczaju.
-Chyba nigdy nie nauczę się normalnie odpalać ten samochód-
westchnęła i kierując jedną ręką smarowała usta błyszczykiem- szkoda opon-
dodała po chwili, po czym skupiła się na dotarciu do celu.
A był nim klub, w którym miała spotkać się z koleżankami.
Zaparkowała nieopodal i ruszyła pospiesznym krokiem jak zwykle myśląc o czymś
zupełnie innym.
Gdy w końcu przedarła się przez namolnych ochroniarzy
poczuła w sobie odbijające się basy muzyki. Mierząc wzrokiem po ludziach w
poszukiwaniu dziewcząt, napotkała kogoś innego. Podeszła do niego podskakując i
oparła się na ścianie tuż przy nim.
-Stalker z wczoraj, prawda?
Chłopak spojrzał na nią ciepło i pokiwał głową.
-Powinnam być wściekła, obraziłeś mnie, że nie potrafię
grać. Ale zamiast tego wolę skopać ci tyłek. Co ty na to? Jutro, w południe, na
boisku.
Znowu, bez odzewu, pokiwał głową.
- Jestem Megan.
-Zayn- zaskoczył ją swoim głosem- jesteś tu sama?
-Właściwie nie. Szłam do koleżanek, kiedy zobaczyłam ciebie,
poznałam cię praktycznie tylko po zapalniczce i kurtce, bo wtedy ledwo co
mogłam się przyjrzeć- przyznała dziewczyna uśmiechając się uroczo i drapiąc po
kolanie.
Pożegnali się skinieniem głowy.
Ona dołączyła do znajomych, a on obserwował ją przez jakiś
czas.
Wychodził z klubu nad ranem, znudzony tłumem panienek i
gejów, którzy kręcili się wokół niego. Stracił Megan z oczu już jakiś czas
temu. Mijał właśnie uliczkę na tyłach lokalu, kiedy zauważył chłopaka, który
pochylony całował dziewczynę po szyi.
-Ej, nie, nie taka była umowa, puść mnie- jęknęła
zażenowana, ale oprawca nie przejął się tym za bardzo.
Zayn rozpoznał ją po głosie, bo latarnia miotała światłem
jak szalona i nie dało rady przyjrzeć się twarzy. Bez wahania ruszył w ich
stronę i pociągnął chłopaka za koszulkę. Ten zdziwiony spojrzał na mulata i
syknął:
-Czego chcesz tutaj, laluniu? Spadaj, nie wtrącaj się- po czym kontynuował obłapianie blondynki.
-Czego chcesz tutaj, laluniu? Spadaj, nie wtrącaj się- po czym kontynuował obłapianie blondynki.
Zayn bez zastanowienia ponownie szarpnął chłopaka, tym razem
za ramię i odciągnął od niego dziewczynę.
-Powiedziała, że sobie nie życzy, tak więc możesz już sobie
iść- odezwał się ostrzegawczym tonem.
Oprawca zamachnął się, żeby uderzyć mulata w twarz, ale ten
usunął się mu z drogi i kopnął go w brzuch. Chłopak zatoczył się i wrogim
wzrokiem mierząc dziewczynę cofnął się, po czym odszedł.
-Wszystko w porządku?- spytał, gdy poszkodowany opuścił
uliczkę.
-Nie, prawie go miałam.
-Trzymaj, nie rób tego więcej- podał jej banknot 100 funtów
i odsunął się od dziewczyny.
Ta spojrzała na niego piorunującym wzrokiem.
-Ty myślisz, że jestem prostytutką?! Nie obrażaj mnie!-
fuknęła rzucając w niego pieniędzmi- miałam mu opchnąć dragi, założyłam się z
dziewczynami.
-Nie wyglądało na to, żeby był zainteresowany narkotykami-
odparł chłopak wzruszając ramionami, po czym zaczął odchodzić.
-Zaczekaj- zawołała Megan.
Zayn odwrócił się w jej stronę.
-Chodź ze mną do klubu- powiedziała mimowolnie.
-Właśnie stamtąd wracam. Idę do domu.
- No chooodź- zaskomlała ciągnąc go za rękę.
Nie protestując pozwolił dziewczynie zaciągnąć się do klubu.
Wypili razem kilka szybkich szotów i ruszyli na parkiet. Ich taniec wyróżniał
się spośród innych. Ocierali się o siebie bez słowa, bez podtekstów. Po prostu
tańczyli. Bez zobowiązań.
Następnego dnia, Megan siedziała na trybunach stadionu i
obserwowała grę dzieciaków, kiedy go ujrzała. Siedział z kolegami i przyglądał
się jej, a gdy tylko to zauważyła, przeniósł wzrok na jednego z kumpli
przygryzając wargę. Blondynka przechyliła głowę w zamyśleniu, a wtedy chłopak
wstał z murawy i wybiegł z boiska. Pojawił się kilka sekund później na schodach
trybun i z niepewnym uśmiechem na twarzy podszedł do dziewczyny. Gdy ta go
tylko zobaczyła, uśmiechnęła się promiennie:
-Hej – wyszeptała.
-Cześć- przywitał się- gramy dzisiaj?
-Jasne, chodź do szatni się przebrać- pisnęła cichutko i
ruszyła przed nim.
Zniknęła mu w jednej z szatni i po chwili pojawiła się z
torbą na ramieniu. Rzuciła ją na ziemię i wygrzebując z niej ciuchy na
przebranie powiedziała do niego:
-Odwróć się.
Zrobił, jak też prosiła, ale coś go podkusiło, żeby jednak
na nią zerknąć. Na jej plecach zauważył liczne blizny i fioletowo czerwone
siniaki. Miała je również na ramionach i szyi. Wyglądały dość przerażająco. Nie
skomentował tego jednak, nie chcąc jej drażnić.
Kiedy tylko wyszli na boisko, dziewczyna puściła się biegiem
przed siebie, dryblując okoliczne dzieci, a on pobiegł zaraz za nią usiłując
odebrać jej piłkę.
-Następnym razem cię pokonam- mruknęła pochylając się i
biorąc kilka głębokich wdechów.
Zayn natomiast usiadł na trawie z triumfalnym uśmiechem na
twarzy.
-Po co byłeś wczoraj w tym amfiteatrze?- spytała Megan
siadając naprzeciw niego.
-Bo tam jest całkiem ładnie. A i nie pokonasz mnie.
-Jak to?!- oburzyła się.
-Bo jesteś za słaba.
-Pffff! Miałeś szczęście i tyle!
-Nie ma tu mowy o szczęściu! Jestem po prostu lepszy!-
przekomarzał się z nią wyszczerzając białe zęby. W tym świetle, tej scenerii,
Zayn prezentował się naprawdę pięknie. Pogrążył się we wspomnieniach.
Nagle, wyrwał go z nich wrzask koleżanki.
-ZAYN UWAŻAJ!- krzyknęła, po czym rzuciła się w jego stronę
i wylądowała na nim, przywierając go do trawy.
Wstała po chwili widząc jego zdezorientowany wyraz twarzy i
potrząsnęła lewą ręką próbując ją rozmasować.
-Prawie dostałeś piłką w głowę, ośle- mruknęła niezadowolona.
Chłopak spojrzał na jej nadgarstek i podniósł się, po czym
podszedł do niej i chwycił za zranioną rękę.
-Boli? – spytał troskliwie, a ona tylko wzruszyła ramionami.
-Spadam do domu, zapomniałam, że muszę posprzątać- oznajmiła
obojętnym tonem i zaczęła się zbierać do wyjścia.
„Co za dziwna baba” westchnął chłopak i ruszył za nią.
-Odprowadzić cię?
-Lepiej nie- mruknęła.
-Zobaczymy się jeszcze kiedyś?
-Może- odparła odwracając się w jego stronę z uśmiechem.
Ale on wiedział, że ten uśmiech nie był prawdziwy. Został na
boisku, kiedy ona zniknęła w szatni. Po chwili podbiegł do niego chłopak mniej
więcej w jego wieku:
-Lepiej nie rozmawiaj z naszą panią menadżer.
-Dlaczego? Panią menadżer?- spytał mulat niczego nie
zrozumiawszy.
-Ona jest menadżerką naszego klubu- odparł energicznie.
-Dlaczego miałbym z nią nie rozmawiać?
-Nie mogę za dużo mielić jęzorem, ale mówię, że to dla
twojego dobra- szepnął chłopak, po czym poklepał zdezorientowanego Zayn’a po
plecach i wrócił do reszty piłkarzy.
Pierwszy rozdział może być trochę nudny, ale zapewniam, że później będzie ciekawiej!
M.