poniedziałek, 7 maja 2012

'... zawsze będę tuż za tobą' 2


‘ … zawsze będę tuż za tobą’ Part 2.

Usiadłam na ulicy. Nie czułam powiewu wiatru, nie czułam zimnej podłogi. Doprowadzało mnie to do szału. Kiedy widziałam, jak wynoszą mnie na noszach do karetki wpadłam w rozpacz. Postanowiłam, że muszę się dowiedzieć co ze mną będzie, bo nie wiem jaka jest śmierć. Nie pojmowałam dlaczego wszystko widziałam. Pobiegłam w stronę karetki i władowałam się z tyłu. Ktoś udzielał mi pierwszej pomocy, inna osoba szukała czegoś w szufladzie. Kiedy dojechaliśmy, z przyzwyczajenia usiadłam w poczekalni. Nie wpadłam na to żeby wejść bezpośrednio na blok operacyjny. Po około 15 minutach zauważyłam pięciu chłopców. Razem z nimi był Louis. Niall, ten blondyn usiadł na moim krześle, ale kiedy tylko jego ciało zetknęło się z moim duchem od razu odskoczył.
- Co jest? – spytał go mulat.
- Nic… - blondyn podrapał się po głowie – poczułem jakby chłód, zupełnie jakby… nie ważne, postoję.
Chłopcy spojrzeli na niego jak na wariata. Cóż, pewnie właśnie w myślach rozważali wysłanie go do psychiatryka, ale ja wiedziałam, że poczuł moją obecność.
Siedzieli i rozmawiali o mnie, robiło mi się cieplej na sercu, ale do pewnego momentu.
- Była moją najlepszą przyjaciółką. Miała wtedy rację, wahała się, czy nie zniszczymy tego wszystkiego. Jestem w pełni odpowiedzialny za to, że zmarnowałem naszą przyjaźń… - powiedział Louis wbijając wzrok w ziemię.
Obok niego siedział Harry, który obejmował go ramieniem i szeptał do ucha : ‘ starałeś się’.
- Biedna dziewczyna, po co ten tir nas wyprzedzał? Nie dała rady zapanować nad tą maszyną.
- Upierała się żeby ją mieć. Odradzałem jej tego, ale kochała motory.
- Wiemy, mówiłeś. – odezwał się Liam.
Chciałabym teraz podbiec do niego i powiedzieć, że nadal kocham motory, że jeszcze żyję, ale przecież nie byłam tego pewna. Próbowałam kopać podłogę, ale nic nie czułam, zero.
W tej chwili na korytarz wyszła jakaś długonoga brunetka [ Eleonor Calder ] . Minęła Liama i Nialla nie zwracając na nich uwagi i przywitała się z Lou. Przytuliła go. On ciepło się do niej uśmiechnął i pocałował w policzek.
- Taa… ładnie się zachowuje wobec dziewczyny, którą kocha, która leży na bloku operacyjnym – szepnął Niall do Liama.
Brunet kiwnął głową i spojrzał powrotem na dziewczynę .
Osunęłam się po ścianie tak, że wylądowałabym z hukiem na podłodze. Ale tak się nie stało. Krzyczałam: ‘ Ty idioto ! Jak mogłeś ! ‘. Wiedziałam, że mnie nie usłyszał. Jęki jakie z siebie wydawałam rozbrzmiewały się echem po korytarzu.
Blondyn wzdrygnął się i podskoczył.
- Cholera ! – wrzasnął.
Wszystkie oczy skierowane były na niego. Tym razem na pewno go wyślą do psychiatry. On normalnie ma nierówno pod sufitem .
Podeszłam do niego. Wyraźnie stanęłam naprzeciw niego. Łapał się za głowę i wtedy usłyszałam jego myśli.
‘ Co robisz w mojej głowie?! ‘
Wrzeszczałam, ale za nic nie mogłam się z nim ponownie skontaktować.
Wpadłam w szał. Płakałam i kopałam wszystko co napotkałam na swojej drodze.
Jednak nie trwało to zbyt długo, bo wszedł lekarz.
- Jej stan jest krytyczny. Na razie jest w śpiączce. Teraz możecie się z nią pożegnać. Jej szanse na przeżycie tej nocy są minimalne. Po prostu pójdźcie z nią porozmawiać, może was usłyszy. Nie czekajcie na cud, bo… szczerze mówiąc nie ma tu na co liczyć. Nie będę przed wami ukrywał. Ona odejdzie jeszcze dzisiaj. – nie mogłam dalej słuchać tego wywodu.
Pobiegłam do sali . Mimo tego, że niczego nie czułam, mogłam otwierać drzwi.
Odwróciłam się nie mogąc wyjść z podziwu. Mogę sprawić,  że drzwi się otworzą !
Spojrzałam na ludzi zebranych w poczekalni. Spojrzeli trochę dziwnie na to zjawisko. Lekarz zaskoczony odrzekł:
- Może chce wam powiedzieć, że możecie już wejść.
Co za idiota.
Dziewczyna chciała iść razem z Lou, ale Liam zatrzymał ją w drodze i warknął : ‘ i tak jej nie znałaś ‘.
Wróciłam na salę. Louis klęczał nad moim bladym ciałem. Dotknął mojej ręki. Jako duch poczułam jak to robi. Poczułam na przejrzystym niewyraźnym zarysie swojej duszy, że mnie dotknął. Mimo wszystko nie chciałam by to robił. Przypomniało mi to nasze wspólne chwile. Musiałam coś zrobić, by mnie usłyszał, musiał wiedzieć, że tu jestem, najgorsze było to, że nie wiedziałam jak.
Zaczął płakać, nie tak jak chciał to zrobić. Jego łzy leciały po policzkach tak nieopanowanie, że na pościeli widać było ogromną plamę. Wtulił głowę w pościel i chlipał. Po około 10 minutach wydusił z siebie.
- Nie chciałem cię skrzywdzić. Eleanor chciała się przy mnie wybić. Paul, nasz manager mówił, że to będzie dobre dla zespołu. Nie zauważyłem kiedy zacząłem do niej coś czuć. Nie chciałem niszczyć naszego związku. Nie zostawiaj mnie. Odrzuciłem dawne życie, ale nie pogodziłem się z tym, że straciłem ciebie. To co nas łączyło było o wiele silniejsze niż miłość. Po prostu ja dokonałem złego wyboru. Nie powinienem wtedy narzucać ci tego, żebyśmy byli razem. A potem nie powinienem ciebie zostawiać. Nienawidzę siebie za to. Kocham cię. Wybacz mi.
Siedziałam w kącie pokoju i zerkałam na całą tę akcję ukradkiem. Mówił szczerze. Najgorsze było to, że nie może mnie usłyszeć. Byłam samotna, cholernie samotna na całym tym zapiździałym świecie byłam sama, widziałam i słyszałam ludzi, ale oni nie słyszeli mnie.
Poczułam zmęczenie. Kiedy lekarz wyprosił Louisa z sali, ten poprosił kolegów by zabrali go do domu. Mieszkali razem. Dziewczyna pojechała do siebie, a ja wpakowałam się do ich dużego samochodu. Było jedno miejsce wolne, a ja nie chciałam nikogo straszyć.
Jechali w milczeniu. Patrzyłam jak mijamy różne domy. Wiał mocny wiatr. Zanosiło się na burzę. Co ja bym dała za to by móc poczuć kroplę deszczu, powiew tego cholernego wiatru. Skoro miałam odejść tej nocy, chciałam się chociaż pożegnać. Pragnęłam powiedzieć Louisowi:
‘ Hej, ale ja nie przestałam cię kochać. Nie zmarnowałeś naszej przyjaźni, ona będzie wieczna. To wszystko, te chwile spędzone z tobą były najlepsze w moim życiu. Po prostu… stało się. Masz prawo się zakochać. Nigdy  nie stanęłabym ci na drodze do spełnienia twoich marzeń. Jesteś dla mnie najważniejszy. Pamiętaj, tam na górze będę cię pilnować ‘ osłaniam cię, jestem tuż za tobą, idź sam do przodu, jestem tuż za tobą, byłam w tych chwilach, które już za tobą i będę na zawsze ‘ Będę, Louie, zobaczysz. Zawsze jakaś cząstka mnie zostanie przy tobie. Kocham cię . ‘
Weszłam do salonu. To mieszkanie było dosyć przytulne. Naprzeciw wejścia znajdował się ogromny kominek z czerwonej cegły, w którym żarzyły się małe, delikatne iskierki. Na półce nad kominkiem postawione były zdjęcia. Na jednym pierwszy wspólny występ zespołu, na drugim Zayn z rodziną, na trzecim Louis z rodziną, na czwartym Niall i jego rodzice, na piątym Harry z mamą i siostrą a na szóstym Liam, z rodzicami i Danielle –jego dziewczyną. Na środku pokoju stały dwie sofy i trzy fotele w kolorze ciemnego brązu. Pod nimi leżał beżowy frędzlowaty dywan na połowę podłogi. Musiał być mięciutki. Ściany koloru jasno-brązowego pokryte były obrazami . W jednym rogu stała lampka.
Niall siedział na kanapie i wcinał chipsy-pringlesy cebulowe krusząc i rozsypując po podłodze. Liam, Zayn i Harry dyskutowali o czymś, chyba o koncercie, a Louie siedział na fotelu wbijając wzrok w małe palenisko. Nie ruszał się, wyglądał jakby nawet nie oddychał. Po policzku nie spływały mu już łzy, ale widać było jego podpuchniętą twarz w okolicach oczu oraz to, że w duchu ze sobą walczył.
- Starałem się. Próbowałem jej pomóc. To na nic się nie zdało. Nigdy się z tym nie pogodzę, chłopcy. – odrzekł w końcu.
- Ważne jest to uczucie, które do niej żywisz. Zawsze je takim zapamięta. – odezwał się chłopak w lokach (Harry).
- Ale ja ją zostawiłem. Jechała do nas pewnie po to, żeby mi wygarnąć. Za to co jej zrobiłem, nienawidziła mnie, jestem pewien. Zapamięta mnie jako sukinsyna. – westchnął i pobiegł do góry.
Nie miałam siły biec za nim do pokoju. Ułożyłam się na kanapie i wsłuchiwałam się w rozmowy chłopaków. Szkoda, że ich nie poznałam.
- Pojutrze jest koncert. Lou się nie pozbiera – stwierdził jeden z nich, chyba Zayn, ale nie jestem pewna.
- Odpuścimy mu? – spytał wiecznie głodny blondyn wcinając banana.
- Niall, nie mówi się z pełną buzią. Zobaczymy. Miejmy nadzieję, że z tego wyjdzie. – powiedział Liam wbijając wzrok w przestrzeń.
- Szczerze? Wierzę, że jej się uda. Zrobi to dla niego.
Miło, że tak o mnie myśleli. Szkoda, że ja nie mam nic do gadania. To mój organizm toczy wojnę, nie ja. Ja jestem tutaj, mimo tego wszystkiego swoje ostatnie chwile, nawet jako duch pragnę spędzić u boku tego, którego kochałam. Nie u boku matki, która jest w Nowej Zelandii i pewnie o niczym nie wie, nie przy swoim ciele modląc się bym z tego wyszła, nie u siebie w domu podziwiając ten budynek ostatni raz, nie w swoich ulubionych pamiętnych miejscach. Tu, właśnie tu, u jego boku, obserwując go. Nie wiem kiedy zniknę, ale na pewno nadejdzie to niespodziewanie. A może taki już jest los duszy?  Wieczna tułaczka podczas gdy inni cieszą się życiem. Jeszcze jakiś czas temu, moja koleżanka mówiła ‘chciałabym umrzeć by zobaczyć jak zareagują na to ludzie’.
Zrezygnowanym krokiem ruszyłam na piętro. Zaglądałam do każdego pokoju po kolei, aż w końcu znalazłam do w ostatnim pokoju, który należał do niego i Nialla.
Leżał na łóżku spoglądając na trzymany w ręku papierek. Podeszłam bliżej. Było to nasze zdjęcie. Moja mama zrobiła je przed wyjazdem do Nowej Zelandii.  Przedstawiało mnie i Louisa na dachu mojego domu. Pamiętam jak mama wspinała się po płocie na sam dach, a po pstryknięciu zdjęcia spadła w krzaki. Śmialiśmy się z niej przez miesiąc.
Twarz Louisa nie wyrażała żadnych emocji. Po prostu patrzył. Może sobie próbował przypomnieć nasze wspólne chwile? Nie wiem, nie mogłam czytać w jego głowie.
Zrobiło się późno. Słońce schroniło się za horyzontem, by dać innym światło, ciepło, natomiast tutaj robiło się coraz chłodniej i ciemniej. Pragnęłam usnąć i obudzić się wiedząc, że przeżyłam. To mogła być moja ostatnia noc na tym świecie.
Myślałam długo nad tym wszystkim co się działo. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Dziwne, że mogłam to zrobić, ale tak. Spałam na łóżku Nialla. Późno w nocy, kiedy blondyn przyszedł się położyć stało się coś dziwnego. Obudziłam się słysząc krzyk. Jednak w pokoju było ciemno, wszyscy spali. Pędem pobiegłam sprawdzić pozostałe pokoje, jednak tam też nic nie znalazłam. Tak samo na dole. Wróciłam na łóżko. Chciałam powrotem zasnąć, jednak kiedy moja dusza zetknęła się z ciałem blondyna, znów usłyszałam krzyki. Przerażona otworzyłam oczy.
Już nie byłam w pokoju. Znajdowałam się we śnie Nialla, a tak właściwie to w jego koszmarze. Stał w kącie jakiegoś pokoju. Był w połowie nagi, co trochę mnie zawstydziło. Przeraźliwie wrzeszczał, co wywoływało u mnie zdziwienie. Jego marą senną okazała się wielka kanapka, która chodzi i mówi, że chce go zjeść. Pędem ruszyłam mu na pomoc. Rozwiałam dwa kawałki chleba niczym chmurkę dymu papierosowego. Podbiegłam do przerażonego chłopaka i nie wiedząc czemu, przytuliłam go.
- Już go nie ma – szepnęłam.
To, że mogłam wejść do głowy tego chłopaka totalnie mnie zszokowało, ale istotniejsze dla mnie było to, że on mnie słyszał.
- Ej, ja cię już gdzieś widziałem! – powiedział siadając na podłodze.
- Tak, ze szpitala, albo z ulicy, leżałam obok mojego motora – posmutniałam.
- To ty? Co robisz w moim śnie?
- Ja sama nie wiem. Jestem świadoma tylko tego, że za chwilę pewnie umrę, więc chciałam jakoś przekazać Louisowi wiadomość. Jeżeli zechciałbyś, mógłbyś być tzw. łącznikiem. Ale to potem. Wracając do tematu. Jestem duchem, ale moje serce jeszcze bije. Wiem tyle, że  widzę wszystko od momentu wypadku, ale nie mogę nic czuć. Słyszę was, ale wy nie słyszycie mnie. To się chyba nazywa ‘śmierć kliniczna’ . Nie wiem jakim cudem się to wszystko dzieje. Nie wiem, kiedy nadejdzie mój czas, ale wolę pożegnać się teraz, niż zwlekać i nie mówić nic. Powiesz mu moje pożegnanie dopiero, kiedy lekarz zadzwoni, że nie żyję okej? Tak to ani słowa. Powiedz Lou, że dowiedziałam się o nim i tej dziewczynie. Chcę jego szczęścia. Niczego nie zniszczył i zawsze będzie w moim sercu. Powiedz, że zawsze będę go kochać i nie zapamiętam go jako sukinsyna. W mojej pamięci będzie moim bratem, najlepszym przyjacielem. Bez względu na wszystko.
- Okej, obiecuję. Przepraszam, że to mówię, ale jako że jesteś w moim śnie i wątpię, żeby to co teraz się dzieje, było naprawdę. Jesteś piękna. Serio. Nie patrz tak na mnie. Po prostu… eh. Mniejsza. I tak to tylko sen.
Przytuliłam go. Ledwo co poznanego chłopaka. I tak już zostaliśmy.
 Obudziłam się przed nim. Byłam w ogromnej euforii, ponieważ jeszcze nie zniknęłam.
  Wpadłam na genialny pomysł. Nie miałam zamiaru marnować tego cennego czasu, który mi pozostał.
Blondyn wstał z dziwną miną. Chyba nadal uważał, że ja mu się tylko śniłam. Wszedł pod prysznic. Zgadłam, że lubił gorący prysznic. Lustro migiem pokryła fala parującej wody. Wkradłam się do łazienki i poczekałam aż wyjdzie. Starałam się nie patrzeć na jego nagie ciało. Spojrzałam na niego powrotem, kiedy był owinięty ręcznikiem. Wycierał włosy i postanowił zabrać się za wycieranie zaparowanego lustra.
Wtedy ja wzięłam się do roboty. Nie miałam pojęcia czy to wypali, ale warto spróbować. Bardzo mocno koncentrowałam się na tym co robię. Powoli stawiałam kreskę za kreską.
W końcu udało mi się dokonać tego, co chciałam. Jednak tylko ja byłam z siebie dumna. Biedny chłopak odskoczył jak oparzony i pośliznął lądując na podłogę. Na lustrze było napisane: ‘ Niall, nadal wierzysz, że to był sen ?’
- To, to prawda?! Jeej, przepraszam, że cię przytuliłem… Tak jakoś. Czyli… To oznacza, że nadal … Jesteś…
Znów zabrałam się do pracy. Tym razem wymalowałam ‘ Przytulaj. Czułam to. Tak, chyba. Jedź i sprawdź ‘ .
- Z kim ty do cholery gadasz? – wrzasnął Zayn zaglądając przez drzwi. – coś ty wymalował na tym lustrze?
- Nic, nic… - chłopak czym prędzej zmazał wszystko i pobiegł do pokoju.
Piętnaście minut później był już w szpitalu. U mnie. Sam.
- Gdzie masz kolegów? Mniejsza o to. Chłopie. Nie wiem jak mocno się modliliście, ale to podziałało. Przeżyła kolejny dzień. Za dwie godziny ma zabieg, który osądzi o wszystkim. To jest cud, zaczynam wierzyć. Naprawdę dzielna z niej dziewczyna. Silna. Mało powiedziane. Jej wola życia, jej organizm przezwyciężył to, ale nie mogę dawać ci nadziei, że tak będzie z kolejnym dniem.



Jestem w cholernej euforii, że Asia uważa, że tego nie spieprzyłam. Danke ty mała wieśniaro ! :* :D

4 komentarze:

  1. Heh, bo nie spieprzyłaś mi się tam bardzo podoba . Buraku ; * ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. O Kurde , Martynaa... jestem pod wrażeniem o.O Szczerze mówiąc jak to czytałam to siedziałam i płakałam , całe oczy miałam załzawione. Takie uczuciowe to wszystko jest. Ja już nie mogę sie doczekać co będzie dalej. ;O Podziwiam Cię. M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mi łzy leciały... no ;) Cudowne

    OdpowiedzUsuń