czwartek, 17 maja 2012

'...Zawsze będę tuż za tobą' 3





' .. Zawsze będę tuż za tobą. ' 3




‘ … zawsze będę tuż za tobą’ 3


Blondyn wiedział, że stoję gdzieś obok niego. Szepnął tylko ‘ jestem z ciebie dumny, walcz ‘. Zachciało mi się płakać. Moja psychika nie wytrzymywała tego nacisku, napływu wydarzeń.
Nie zastanawiając się dłużej wybiegłam ze szpitala zostawiając Nialla samego w poczekalni. Ruszyłam znaną już na pamięć ścieżką. Po drodze obserwowałam mijanych ludzi, którzy biegli szukając schronienia cali przemoknięci popołudniowym deszczem. Udałam się do domu. Chciałam zobaczyć w jakim jest stanie. Zajmowała się nim sąsiadka, sprzątając i zaglądając co jakiś czas zanim matka wróci z Nowej Zelandii. Nie było mnie w nim tak krótko, a już zdążyłam zapomnieć o wszystkim co się w nim znajdowało. Weszłam do pokoju babci. Mimo braku większości zmysłów przejechałam opuszkami palców po zakurzonych książkach, które ta starsza kobieta uwielbiała czytać i od razu ‘poczułam’ zapach babcinych obiadów. Usiadłam na jej bujanym fotelu i zamknęłam oczy. Zawsze kiedy wchodziłam do tego pokoju, czułam jej obecność, a teraz nic. Zabolało  mnie to bardziej niż cokolwiek. Wróciłam do domu chłopaków przygnębiona i zrezygnowana.
W drzwiach minęłam się z Liamem. Wsiadł do samochodu i odjechał . W środku zastałam Nialla zdejmującego buty. Pewnie wrócił parę sekund przede mną.
Z impetem wskoczył na kanapę uderzając w nogę jednego ze swoich przyjaciół.
- Au! – syknął Harry podkurczając obolałe kolano.
- Przepraszam – szepnął Niall w nadziei, że nie obudził śpiącego Louisa.
Podeszłam do bruneta. Siedział na fotelu naprzeciw kominka jak wczoraj, tyle że miał zamknięte oczy i cicho posapywał. Wpatrywałam się w niego chwilę opierając się o kanapę, a z moich dumań wyrwał mnie Zayn, który okrył Lou kocem.
- Mam do was dziwne, może nawet idiotyczne pytanie. – odrzekł blondyn wpijając się wygodnie w sofę.
- Tak? – Harry spojrzał w jego stronę z zamyślonym wyrazem twarzy.
- Wierzycie w duchy?
Przeszedł mnie dreszcz. No w co ja wierzyłam. Zaufałam chłopakowi, który ledwo mnie zna. Z resztą nie miałam mu tego za złe. Nawet ja bym nie wytrzymała tego psychicznie.
- Nie wiem, ale o co ci chodzi?
- Wierzycie czy nie? – warknął zdenerwowany Niall.
Wtedy poczułam, że słabnę. Ale nie dlatego, że nie chciałam tego słuchać. Coś działo się w szpitalu. Louis wstał jak oparzony z fotela i zostawiając komórkę na podłodze wybiegł z kluczykami od samochodu.
- Gdzie on jest?! – zaczął wrzeszczeć na cały dom o mało nie zabijając się o framugę drzwi.
- Liam pojechał do Danielle.
- Matko ratuj ! Harry, mógłbym pożyczyć samochód? – spytał łapiąc się za obolałe ramię, które miało randkę drzwiami.
- Pewnie, ale jedziemy z tobą. Co się dzieje?
- Lekarz mówi, że mam natychmiast przyjechać.
- …
Więcej nie usłyszałam. Obudziłam się na łóżku szpitalnym.  Do otwarcia oczu zmusił mnie przepiękny zapach męskich perfum ulatniający się po pokoju.
Wokół mnie siedzieli chłopcy. Nie miałam siły nic powiedzieć. Po prostu na nich patrzyłam.
- Musisz się oszczędzać. Dzielna dziewczyna. – szepnął Niall.
Lou patrzył na mnie z rozdziawionymi ustami. Harry uderzył go w biodro, by ten coś powiedział.
- Tęskniłem – wydukał.
Po policzku spłynęła mi łza. Ktoś otarł ją delikatnie, ale to spowodowało napływ kolejnych. Moje oczy przeszkliły się. Z chwili na chwilę czułam się coraz gorzej. Czułam przeszywający ból w kręgosłupie.
Blondyn spoglądał na mnie wyczekując jakichś wyjaśnień. Mogłam wypowiedzieć tylko jedno zdanie, bo na więcej nie starczyło mi sił. Po głębokim zastanowieniu wysiliłam się by coś powiedzieć. Złapałam Lou za rękę, patrząc na każdego po kolei rzucałam im przelotny uśmiech. Wydałam z siebie więcej niż potrafiłam.
- Tęsknię – zwróciłam się do mojego bruneta –Pozdrów Liama – wydukałam do Harrego – Zayn, wyluzuj. Opiekuj się nimi – a na koniec przyszła pora na blondyna – Duchy istnieją.
Potem nastała ciemność.
Gdy się ocknęłam, nie byłam już sobą. Ja leżałam na łóżku. Wybiegłam na korytarz, gdzie siedzieli chłopcy w oczekiwaniu na lekarza. Gdy ten się pojawił odrzekł do nich sucho:
- To jest najsilniejsza dziewczyna jaką widziałem. Na to, co wam powiedziała, normalny człowiek potrzebowałby tygodnia, żeby zebrać siły. Akcja ratownicza nie pobiegła już tak pomyślnie, niestety. Zapadła w śpiączkę.
Tak jak na początku, kiedy pierwszy raz byłam w tym szpitalu jako ta rozmyta postać, osunęłam się po ścianie.
Lou zrobił tak samo, tuż obok mnie.
- Ale żyje, ona z tego wyjdzie, zobaczysz – pocieszał go Zayn opatulając przyjaciela ramionami.
- Jedźmy do domu – westchnął Niall. – jestem zmęczony.
- Horan ! Ona mnie potrzebuje. – wrzasnął mój brunet.
- Ale Louis, nie rozumiesz, że siedzeniem tutaj i tak jej nie pomożesz? Ona pragnie żebyś teraz się nie zamartwiał i żył dalej.
Byłam mu wdzięczna za to, co powiedział. Spędziliśmy tutaj już dosyć czasu. Pora wracać.
Postanowiłam znów położyć się na łóżku blondyna. W sypialni znalazłam się wcześniej niż wszyscy. Ułożyłam się na posłaniu i zaczęłam snuć swoje refleksje. Nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Niestety, śnić mogłam tylko dzięki Niallowi, przez to, że w jakiś cudowny sposób, kiedy jego ciało dotyka mojej duszy mogę widzieć co on widzi, słyszeć co on słyszy. Nie miałam zamiaru tego nadużywać, ale nocne rozmowy przecież nie zużywają jego energii.
- Hej – krzyknął do mnie z oddali.
Dzisiejszy jego sen był o lesie lub jakimś ogromnym parku. Podbiegłam do niego.
- Cześć.
- Jak się czujesz? – spytał poklepując ławkę w celu zachęcenia mnie do zajęcia miejsca obok niego.
- Jakbym znowu umarła . – rzuciłam ironicznie, ale zaraz tego pożałowałam.
Usiadłam na zdrapanej zielonej farbie pokrywającej stare zmiękłe od deszczu drewno. Chłopak posmutniał.
- Przepraszam, nie wiedziałem co powiedzieć.
- Nie, to ja przepraszam. A ty jak się czujesz?
- Teraz, kiedy śnię, czuję się fantastycznie. Tylko mam mały problem z potworami.
- Eh… co za dzieciak – uśmiechnęłam się blado. – sen to to, co się dzieje w twojej głowie, nawet kiedy wyłączasz myślenie, możesz nad tym zapanować, możesz sprawić, by każde senne opowiadanie było jak twoja własna sztuka. Wystarczy nauczyć się nad tym panować, Niall.
- Serio?
Nasze ręce chwilowo się spotkały, ale blondyn zaraz zabrał swoją i zrobił się czerwony.
- To nic takiego . – odrzekłam powrotem chwytając jego dłoń i rzucając mu jeden z moich uśmiechów.
- Nie rozumiem tylko jednej rzeczy. Skoro jesteś duchem, niby niczego nie czujesz, ale malujesz obrazy na zaparowanych lustrach, wchodzisz do mojej głowy i mi w niej zawracasz.- powiedział spoglądając w przeciwną stronę.
- Też tego nie rozumiem.
- A najgorsze dla mnie było to, że pomimo widziałem te zjawiska, słyszałem cię w mojej głowie, nie wierzyłem, że to prawda. Chciałem sam siebie zawieźć do psychologa. Dopiero, kiedy w szpitalu powiedziałaś mi te dwa słowa, zrozumiałem, że wcale nie jestem chory.
- Nawet nie wiesz jak okropnie się czuję. Nie mogę nikogo dotknąć. Nikt nie może mnie słyszeć, nie czuję ciepła, zimna, deszczu, nawet smaku owoców. Tęsknię za tym. Jestem cały czas sama. – zmieniłam temat.
- Przyrzekam ci, że już niedługo porwę cię na spacer.. Razem z chłopakami zabierzemy cię do naszego domku nad jeziorem. Poczujesz chłodne noce, upalne dnie, smak letnich jabłek, zapach słoneczników, tulipanów .Poznasz Danielle i Eleanor. Obie są wspaniałe. Nie zostawimy cię. Zobaczysz.
Wstałam z nową determinacją do przeżywania tych chwil. Z daleka usłyszałam dźwięk wody odbijającej się o plastik. Blondyn brał prysznic. Weszłam do łazienki przez ścianę i poczekałam, aż chłopak wyjdzie i okryje się ręcznikiem. Stanął przed lustrem i czekał jakby wiedział, że coś dla niego szykuję. Wzięłam się do pracy.
‘ Dzień dobry.  ‘ udało mi się nagryzmolić na zaparowanym lustrze.
Uśmiechnął się szeroko, ale zaraz po tym na jego twarzy pojawił się grymas.
- To lustro wita się tylko ze mną. – zachichotał Malik wyganiając przyjaciela z łazienki.
- Możesz już wyjść? Chciałbym się ubrać – mruknął Niall do mulata.
Chłopak zniknął za drzwiami. Ruszyłam za nim. Zaprowadził mnie na dół, gdzie znajdował się pół przytomny Louis sączący swoją ulubioną herbatę.
- Hej, jak się czujesz? – spytał Zayn.
Lou wzdrygnął się na dźwięk głosu przyjaciela.
- Nie najlepiej. Jednak to nie znaczy, że dziś nie wystąpię.
- Jak nie chcesz, to nie musisz.
- Ale chcę.
Siedziałam i wsłuchiwałam się w ich konwersację. Z czasem na dół przybyła reszta. Po drodze na koncert Niall wiedząc, że jetstem z nimi szepnął :
- Zaraz wejdziemy do dżungli. Trzymaj się mnie – chłopcy puścili to mimo uszu udając, że nie zauważyli tego, co dzieje się z ich przyjacielem.

Jakimś cudem manager chłopców przechytrzył fanki i dotarliśmy na halę bez większych problemów.
Zanim zespół wyszedł na scenę ruszyłam na nią kierowana ogromną ciekawością.
Piski, krzyki, śpiewy musiały rozchodzić się po całym mieście. Jednak zanim dziewczyny doczekały się swoich ulubionych piosenek z wielką uwagą wsłuchiwały się w słowa płynące z ust Zayna.
- Tę piosenkę dedykujemy naszej przyjaciółce – mówił.
Harry i Niall położyli dłonie na ramionach Louisa, a wtedy brunet się odezwał:
- Życzymy ci powroty do zdrowia, jesteś silna, pamiętaj, kochamy cię.
Po tym usłyszałam melodię do naszej ulubionej piosenki Train ‘This’s Aint Goodbye’
Nie mogłam uwierzyć, że Louis pamiętał ten kawałek, to musiało oznaczać tylko jedno. Nie porzucił całej przeszłości. Mój dawny przyjaciel jeszcze tam gdzieś siedzi, w tej powłoce nowego Lou. Nie byłam zła, że się zakochał w tej dziewczynie, z resztą nie mogłabym być. Człowiek przecież nie ma na to wpływu.
Stałam na scenie i płakałam. Bardzo pragnęłam być teraz w swoim ciele, ale nie mogłam. Wtedy stało się coś dziwnego. Jedna z uronionych przeze mnie łez wpadła z głośnym ‘chlup’ na podłogę i pozostawiła po sobie ślad, tak jak każda kolejna. Stojący najbliżej Liam zauważył rozrastającą się kałużę i dyskretnie, dalej dzielnie wykonując swoją solówkę zawołał blondyna. Ten podszedłszy bliżej przyjrzał się zjawisku, spojrzał przyjacielowi w oczy i powiedział:
- Ona tu jest.
Wyszłam. Denerwował mnie hałas. Pragnęłam się wyciszyć, a wtedy wpadłam na pewien pomysł. Ruszyłam ścieżką rowerową, która prowadziła prze park. Po ok. 20 minutach dotarłam pod mały domek, który znajdował się niedaleko mojego. Od razu, nie bawiąc się w przechodzenie przez drzwi wparowałam do znajomego pokoju. Ale wszedłszy uznałam, że jest tu inaczej. Coś się zmieniło. Może to dlatego, że nie czułam tego charakterystycznego zapachu malin, jaki za każdym razem zastawałam. Przypomniałam sobie, jak wspaniale było mi w tym domu, wśród tych niesamowitych ludzi. Zawsze, gdy moi rodzice się kłócili, schodziłam po drewnie utrzymującym różnobarwne kwiaty na murach mojego domu i zaszywałam się w tymże pomieszczeniu na długie godziny, a czasem nawet i dni. Na szczęście nie byłam z tym sama. Ona zawsze wiedziała, że ja i Louis mamy się ku sobie,  nawet jeżeli ja tego nie wiedziałam. To ona razem ze mną potrafiła przepłakać calusieńkie noce, przez te całe, przeklęte trzy tygodnie zanim postanowiłam jechać do Lou. To właśnie do niej powinnam była pobiec zaraz po przebudzeniu się właśnie w takiej postaci, jaką teraz jestem. Z moich dumań wyrwał mnie trzask. Nie sądziłam, że o tej porze zastanę tu kogoś, aczkolwiek, szczerze mówiąc miałam taką nadzieję. Rozglądałam się po pokoju by móc zlokalizować źródło owego dźwięku. Ruszyłam w stronę łazienki. Po drodze wspominałam to, jak moja przyjaciółka wyciągnęła mnie z nałogu palenia papierosów, czy trawki. Pomagałyśmy sobie nawzajem. Dwukrotnie przyłapałam ją z żyletką w dłoni. Zanim się zaprzyjaźniłyśmy uchodziła w szkole za dziwaczkę, bo na jej nadgarstkach wiecznie widać było nowe blizny. Jednak dzięki mnie wyzdrowiała, więcej się nie okaleczała.
To, co zastałam w łazience wywołało u mnie histerię.
- Carmen ! – krzyczałam w niebogłosy.
Moja przyjaciółka ubrana tylko w zwiewną sukienkę leżała bezwładnie w wannie pełnej wody zmieszanej z jej krwią. Jedna ręka opadała z wanny na podłogę, co spowodowało strużkę czerwonej kałuży na kafelkach. Na podłodze leżała żyletka.
Dziewczyna była blada, wręcz biała i nie wykazywała żadnych znaków życia.
Słyszałam, że ktoś jeszcze jest w domu. Nie miałam pojęcia co robić. W ogromnej furii uderzyłam w lustro. Rozsypało się.
Zobaczyłam Carmen, a raczej jej ducha. Uśmiechnęła się blado.
- Cześć skarbie, już jesteś?
- Co ty zrobiłaś?!
Spojrzała na ciało. Posmutniała.
- Przepraszam. Dasz sobie radę, obiecuję ci, zawsze będę tuż za tobą. Kocham cię mała.
Zniknęła, nie było jej już. Do pomieszczenia wbiegła jej mama. Reszty  tego momentu nie pamiętam.

4 komentarze:

  1. Nie sądziłam, że ta dziewczyna się wybudzi. Mam nadzieję, że Lou w końcu przejrzy na oczy i zerwie z Elką. Wydaje mi się, że Niall w końcu uświadomi sobie, że coś czuje do przyjaciółki Tommo. Czekam na następny. xx

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurde... piękne.*___*
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest genialne. pomagasz mi.
    *WIESZ KTO*

    OdpowiedzUsuń
  4. super ! :D świetne ! :D wspaniałe ! :D xd

    zapraszam do mnie, zostawisz u mnie też komentarz? :) music-is-my-life-forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń