czwartek, 3 maja 2012

' ... zawsze będę tuż za tobą' 1.

‘ … zawsze będę tuż za tobą. ‘
Lubię wracać do wspomnień, do tych złych jak i dobrych. Nie mam nic do roboty, nie dlatego że mi się nie chce, po prostu. Posłuchajcie mojej retrospekcji, może zrozumiecie jak ja interpretuję : YOLO (You Only Live Once ).
Był chłodny jesienny dzień. Różnobarwne liście tańczyły do piosenek, które grał im wiatr. Siedziałam na dachu mojego domu jak to robiłam zawsze kiedy byłam smutna. Wchodziłam przez moje okno dachowe i siadałam na ciepłym obiciu. Czułam się jakbym była w moim prawdziwym domu, tym o którym śnię, tym w którym są moi najukochańsi na świecie babcia i tata. Niestety, nie ma ich tu. Zginęli w wypadku samochodowym wioząc mojego psa Amuka z lecznicy.
Od tamtej pory zbliżyłam się do mojego przyjaciela. Przychodził do mnie codziennie, wspinając się po wiklinie, która przytrzymywała pnącza kwiatów na murze mojego domu przynosił lody, nachosy i colę. Potrafiliśmy siedzieć godzinami. Pocieszał mnie i mówił, że zawsze mogę na niego liczyć. Uwielbiał powtarzać mi do ucha słowa jednej piosenki ‘ osłaniam cię, jestem tuż za tobą, idź sama do przodu, jestem tuż za tobą, byłem w tych chwilach, które już za tobą i będę na zawsze … ‘ . Swoimi kawałami zawsze poprawiał mi humor. Nasza przyjaźń kwitła, aż do pewnego letniego wieczoru. Siedzieliśmy na tym samym dachu, wcinając wszystko co udało mi się wynieść z lodówki. Jednak Louis zachowywał się inaczej niż zwykle. Stwierdziłam, że może ma zły dzień, ale nie dało się ukryć, że coś go gryzie. Po kilkunastu minutach udało mi się wycisnąć to, co mu leży na sercu.
- Bo… No… - zaczął się jąkać. – Sam nie wiem od czego zacząć…
- Powiedz mi, przecież to nie boli – szepnęłam uśmiechając się do niego zawadiacko.
- A mógłbym … wolałbym zademonstrować, okej? – spojrzał na mnie przerażony.
Kiwnęłam głową. Wtedy chłopak westchnął szepnął sam do siebie ‘raz kozie śmierć’.
Siedział dosyć blisko, więc nie musiał się zbytnio nagimnastykować. Po prostu zmniejszył odległość między nami do zera. Delikatnie, ale subtelnie dotknął moich warg. Byłam zszokowana . Nie wiedziałam co zrobić. Po prostu siedziałam i patrzyłam na niego. Nigdy bym nie pomyślała, żeby się w nim zakochać. Jednak nagle poczułam takie ciepło na sercu. Nie dało się tego opisać. Sama się sobie dziwiłam. Narząd odpowiadający za główne funkcje życiowe w ciągu kilku sekund postanowił oddać siebie jednemu chłopakowi, który zawsze był uważany za przyjaciela, brata. Posłałam mu delikatny uśmiech i oddałam pocałunek tak delikatnie jakbym się czegoś obawiała. Bo tak było. Bałam się, że przez to runęło wszystko, co wspólnie tworzyliśmy przez dwa lata pełniąc rolę najlepszych kompanów.

Mijały tygodnie. Układało nam się dobrze. Nie zmieniło się nic, praktycznie. Nadal spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu na dachu twojego domu, nadal śmialiśmy się razem, płakaliśmy i wcinaliśmy nasze ulubione nachosy. Wszystko było takie samo poza tym, że za każdym razem Louis mocno mnie do siebie przytulał i śpiewał mi piosenki. Jego głos rozbrzmiewał w całej okolicy,  ludzie lubili sobie go posłuchać i siadali na ławce pod moim domem. Ktoś namówił go, żeby poszedł zaśpiewać przed większą publicznością. Wybrał sobie jakieś show, gdzie będzie to robił przed kamerami. Siedziałam na widowni . Bardzo się stresował, ale wśród publiczności znalazł mnie i od razu się uspokoił. Wszyscy byli oczarowani jego barwą głosu. Przeszedł dalej.

[Do tego polecam posłuchać http://www.youtube.com/watch?v=d_juDGu1BQA]

Poznał tam chłopaków, czterech narwańców, zrobili z nich zespół. Nie było mi dane ich poznać. Nie widziałam Lou ok. 3 tygodnie. Bardzo się zmienił. Dojrzał, zwracał się do mnie jak do gówniary, ale nie przestawałam go kochać. W jego oczach nasza miłość była cenna, ale widziałam jak gasła. Próbowałam ją ratować.
Postanowiłam wybrać się do niego bez uprzedzenia. Ubrałam różową skórzaną kurtkę, czarne trampki, czerwone rurki i wzięłam kask. Wsiadłam na mój motor. Dotarłam do kompleksu, gdzie chwilowo mieszkał z nowymi przyjaciółmi. Nikogo nie było. Pomyślałam, że gdzieś wyjechał. Zawróciłam. Jechałam autostradą. W pewnym momencie tir zaczął wyprzedzać małe czarne Audi. Nie zauważył mnie i wypadł zza zakrętu. Nie zapanowałam nad motorem.
Wstałam jakby nigdy nic. Wszędzie była policja i straż pożarna. Posterunkowy przeprowadzał z kierowcą cysterny dochodzenie. Zajrzałam mu przez ramię. Na karteczce miał napisane 180 km/h – motor. Cieszyłam się, że nic mi nie jest. Zobaczyłam, że obok wielkiego pojazdu stoi audi, czarne audi. Nieopodal zauważyłam czwórkę stojących chłopaków. Pewien mulat wydzierał się do słuchawki od telefonu, drugi chłopak – miał burzę loków na głowie dyskutował o czymś z blondynem, kolejny łapał się za głowę i płakał. Podbiegłam do nich zaciekawiona. Nie zwrócili na mnie uwagi. Obok nich klęczał Louis. Zaraz zaraz, co on tu robił?! . Udzielał komuś pierwszej pomocy wydając przy tym jęki.
- Obudź się ! – krzyczał.
Podeszłam bliżej. Zamarłam. Na ulicy widziałam siebie. Leżałam bezwładnie z zamkniętymi oczyma .
- Ale przecież ja jestem tutaj ! Tutaj ! - Krzyczałam.
Nie słyszał. Z kieszeni postaci, która leżała na ziemi wyleciał zwitek papieru. Chłopak przeczytał go. Pamiętam, ja go napisałam ‘ Louis, wiem że spełniasz swoje marzenia, ale zachowujesz się bardzo nie fair w stosunku do mnie. Kocham Cię, Louis. Nie zmienię tego od tak. Przepraszam, choć nie wiem za co. ‘ . Nie wiedziałam dlaczego nie zostawiłam tego pod drzwiami.
Mój ukochany ukrył twarz w dłoniach i opadł na jezdnię.
- Też cię kocham. Zawsze kochałem. – zaczął nucić – osłaniam cię, jestem tuż za tobą, idź sama do przodu, jestem tuż za tobą, byłem w tych chwilach, które tuż za tobą i będę na zawsze. Jak ja mogłem być taki głupi i zostawić cię choć na moment?  Tak mi przykro.
Próbowałam go przytulić, ale nic nie poczuł.
Przyjechała karetka. Zabrała ciało ze sobą.

6 komentarzy:

  1. Czyli nie żyje ;"

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to piękne <33
    ;* kocham to ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne! I nawet się popłakałam !! :'T

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no ryczę przy czytaniu tego słuchałam Moments i jeszcze bardziej się rozkleiłam :'( ale świetne pisz dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta historia jest bardzo wzruszająca. Chwyta za serce. Martyna, jestem pełen podziwu dla Ciebie. ;)

    OdpowiedzUsuń