środa, 1 stycznia 2014

Rewanż 7

7.

Po rozmowie z Vic’em czmychnęłam do swojego pokoju, który miałam dzielić z Lolą i Sky. Nie zapalałam światła, tylko na paluszkach przedostałam się do łazienki i przebrałam w piżamę, którą przygotowała dla mnie na łóżku jedna z dziewczyn. Potem starając się zachować ciszę zeszłam po schodach na dół i wyszłam na ganek. Z kieszeni spodenek wyciągnęłam papierosa i usiadłam na hamaku. Nie… Wpadłam w niego upuszczając tytoń na nogę. Syknęłam, gdy żar zetknął się z moim ciałem i nerwowo strzepnęłam go z siebie.
-Palisz?- spytał Nathaniel wychodząc na taras. Miał na sobie ogromną koszulkę i szerokie bokserki.
-Dlaczego nie śpisz?
-Prawdopodobnie z tego samego powodu co ty, nie mogę zasnąć- odparł siadając obok. Hamak zatrząsł nami tak mocno, że musiałam przytrzymać się pobliskiej kolumny- Przepraszam- dodał widząc moją nieudolną walkę z grawitacją.
Zignorowałam to, ale by go nie martwić wymusiłam uśmiech.
-Nie dziwię się, dlaczego chcieli cię do siebie – prychnął brązowowłosy przyglądając mi się.
Cóż za chamskie spojrzenie! Nie wiem, nie potrafię utrzymywać z kimś kontaktu wzrokowego, a takie spoglądanie jest dla mnie krępujące.
-Co?
-Opowiedzieli mi wszystko. Dzielna dziewczyna. Sky cię lubi, bo jej historia jest podobna.
-Sky jest cudowna- odparłam bez chwili namysłu.
-Tylko się nie zakochaj, bo ona ma chłopaka- zażartował chłopak.
Wyrzuciłam niedopałek na zwilżoną zraszaczem trawę i opadłam na wiszący kilkanaście centymetrów nad ziemią materiał. Kol chcąc nie chcąc stracił równowagę i wylądował ramię w ramię ze mną.
-Ups -wyrwało mi się. Oboje spojrzeliśmy sobie w oczy i zaczęliśmy się śmiać.
-ZAMKNĄĆ SIĘ!- wrzasnął ktoś przez okno. Najprawdopodobniej Kellin.
Podskoczyliśmy jak oparzeni i zerwaliśmy się na równe nogi. Wyszło nam to dosyć nieudolnie, bo zderzyliśmy się. Buzolic przytrzymał mnie za ramiona bym utrzymała równowagę.
-Całkiem fajny z ciebie gość- wyrwało mi się po raz kolejny- nie wyglądasz na mordercę. Jak połowa z was.
-Z nas- poprawił mnie- Cóż, też nie powiedziałbym, że kilka dni temu wpakowałaś dzieciakowi kulkę w głowę. Nie masz wyrzutów sumienia?
Posmętniałam. Oparłam się o parapet przodem do kolegi i spojrzałam w dół zasłaniając twarz włosami.
-Nie- odparłam cicho.
Nathaniel stanął kilkanaście centymetrów ode mnie, jedną rękę wsunął pod mój podbródek i podniósł tak bym na niego spojrzała.
Czy nie przesadzasz z tym kontaktem fizycznym, kolego?
 Jego oczy, wcześniej ciepłe i zatroskane, teraz były raczej oczyma szaleńca. Patrzył na mnie z chytrym uśmieszkiem, ale zaraz potem mrugnął i potrząsnął głową. DZIWNE. BARDZO DZIWNE!
- Nie bądź smutna. Ja … um… może to zabrzmieć niezbyt zachęcająco, ale kiedy pierwszy raz zabiłem człowieka… Był potworem … Gwałcicielem… Mordercą… wyrzutów sumienia nie mam do teraz. Pamiętam za to jak na jednej z akcji… zabiłem niewinnego chłopaka. Nie masz pojęcia co to za uczucie. Wszystko rozrywa mnie od środka. Dzieciak znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Blue Devil posłużył się nim jak tarczą. Nienawidzę ich- do moich oczu napłynęły łzy, ale starałam się je ukryć- Hej, nie krępuj się- otulił mnie ramieniem. Zadrżałam- robi się zimno, chodźmy do środka. Nie chcesz iść spać?
-Nie, ale chodźmy.
Usiedliśmy na kanapie w salonie. Nastała niezręczna cisza.
-Nie chcę więcej zabijać- mruknęłam przykurczając nogi do brzucha i kładąc się twarzą do Buzolic’a. On skrzyżował swoje nogi na kanapie i usiadł również w moją stronę.
-Nie musisz- odparł spokojnie.
-Masz rację, zawsze jest inne wyjście. Ale nie będę miała skrupułów dla tych, co skrzywdzili  moją siostrę. Tego jednego zabiłam, bo w jego oczach… nie było widać ani trochę żalu czy smutku. Jak wymieniłam moje nazwisko to czuł się z siebie dumny. Jakby to co zrobił Anne było godne podziwu. Matko, jak ja tęsknię za moimi siostrami.
-To dlaczego do niech nie pojedziesz?
-Nie będę ich narażać. Ograniczę też telefon.
-Fakt.
Włączyliśmy telewizję. Po pół godzinie zasnęłam. Obudziłam się w swoim łóżku. Sky siedziała na swoim i prostowała włosy. Chciałam zapytać jak się tu znalazłam, ale rudowłosa mnie uprzedziła:
-Przyniósł cię w nocy. Chyba się polubiliście.
Uśmiechnęłam się:
-Jest w porządku.
-TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ja też mówiłam, że Oli jest W PORZĄDKU.
-Jesteście razem? – spytałam pocierając włosy. Były w tak rozpaczliwym stanie, że postanowiłam od razu iść się wykąpać.
-W sumie… sama nie wiem. Nienawidziliśmy się. Uratowałam mu życie kilka dni przed twoim pojawieniem się. Od tamtego czasu się zbliżyliśmy do siebie- odparła wzruszając ramionami- przygotuj się ładnie, wieczorem idziemy na imprezę.
Wyjrzałam zza łazienkowych drzwi z miną jakbym się przesłyszała.
-To nie jest zbyt ryzykowne?
-Nie, jeśli będzie to zamknięta zabawa w klubie Hell- odparła szczerząc zęby.
Kiwnęłam głową i weszłam pod prysznic.

Wieczorem siedzieliśmy wszyscy w barze. Bez podejrzanych ludzi wyglądał pięknie. Sky i Oliver siedzieli na szklanym stole. Rozmawiali. Dużo rozmawiają. Lola tańczyła z Kellin’em, Molly z Harry’m, a Alexis z Mike’m. Tony i Jaime poszli po alkohol do lodówki na górze mieszkania.
-Jej Alex i Mike tańczą… razem… a lokal jeszcze nie eksplodował! – zdziwił się Nate opadając na kanapę obok mnie.
-Nie lubią się?
-Mało powiedziane. Alex nienawidzi Mike’a, bo kiedyś podwędził jej biustonosz i biegał po całym domu.
-Fuentes to taki duży dzieciak. Gdzie jest Vic?
-Tu jestem, słońce! – odparł chłopak siadając obok nas. Objął mnie ramieniem i rozczochrał mi włosy.
Tony i Jaime w tym momencie wparowali do sali ze srebrnymi butelkami.
-SAKEEEEEEEEEEEEEEEE! – wydzierał się pierwszy z wymienionych tańcząc z alkoholem.
Odtwarzacz losowo puścił jakiś stary kawałek. Dobrze mi znany. Vic uśmiechnął się szelmowsko i wstał, po czym wyciągnął do mnie rękę. Ballada dochodziła do refrenu, a my wyszliśmy na parkiet. Skleiliśmy się w jedno ciało i powoli zmienialiśmy kroki.
-Nie umiem tańczyć – powiedziałam mu do ucha.
-Nie zauważyłem nic, co poparłoby twoją tezę- stwierdził i okręcił mną subtelnie.
Wróciliśmy do stolika i zastałam kilka pełnych kieliszków. Westchnęłam i opróżniłam swoje. Fuj. Nienawidzę alkoholu.
-Mam pomysł jak ochrzcić nową!- krzyknęła Molly – Mike, kładź się na stole!
Otworzyłam szeroko oczy i przeraziłam się nie na żarty. Jaime wiedział co robić, bo pobiegł i wyciągnął z lodówki jakąś puszkę. Meksykaniec  zdjął koszulkę ukazując mozaikę tatuaży na swoim bardzo chudym ciele i położył się jak nakazała mu blondynka. Tony umieścił na jego brzuchu kieliszek z sake.
-Chyba was coś boli- mruknęłam cofając się i krzywiąc na twarzy.
Nate złapał mnie za rękę i rechocząc powiedział:
-Spokojnie, nie zrobi ci krzywdy.
-KTO WAS TAM WIE!- oburzyłam się.
-Dobra, to miał być twój chrzest, zamiast tego pójdziesz odwiedzić Blue Devili z koktajlem Mołotowa. Co ty na to?
Opuściłam ramiona w geście rezygnacji i burknęłam do nich:
-Co mam zrobić?
-Jackie, nie masz się czym martwic- uspokajała mnie Sky- każda z nas przez to przeszła. Uwierz, że to było okropne i do teraz mam odruchy wymiotne.
-DZIĘKI!
- Wystarczy jak bez użycia rąk wypijesz sake, ostudzisz język w bitej śmietanie i weźmiesz owoc z ust tego kretyna- wskazała machinalnie na meksykańca.
Mike podniósł głowę trzymając dwa listki mandarynki w buzi i rzucił płomiennowłosej nienawistne spojrzenie, po czym pokazał środkowy palec.
-Dobra, zaczynaj – nakazała Lola siadając na krześle nieopodal i krzyżując ręce na piersi.
Tony szturchnął Vic’a . Oni wiedzieli.
Pochyliłam się nad chłopakiem i biorąc w usta metalowy kieliszek wypiłam do dna. CO TO ZA ŚWIŃSTWO! Paliło mnie w gardle niemiłosiernie, więc bez zbędnych ceregieli wzięłam się za puszystą śmietankę na brzuchu Michael’a. Ostry posmak zmienił się w potwornie gorzki. Zdesperowana skrzywiłam się. Śmiech rozbrzmiewał w moich uszach. Mike podniósł się do pozycji siedzącej. Ukradkiem zabrałam mu owoc z buzi i przełknęłam. ULGA! Nie do wiary jak bardzo ulżyło mi w tamtym momencie. A wtedy Fuentes nie pytając o pozwolenie złapał mnie w pasie, usiadł tak, że jego nogi opadały ze stołu, przysunął do siebie i pocałował.
Po fakcie odsunęłam się od niego spluwając na podłogę i jęknęłam:
-To z pewnością było gorsze od sake.
Wszyscy parsknęli tak dzikim i nieopanowanym śmiechem, włącznie z Mike’m, że nie mogłam się powstrzymać i również zachichotałam.
Później tańczyłam z Tony’m do jakiejś klubowej piosenki. Wszyscy odwróciliśmy się w stronę kanap, gdy usłyszeliśmy huk i trzask. Sky właśnie odskakiwała od rozbitego szklanego stolika, a Oliver leżał na ostrych kawałkach i się śmiał. Lola spojrzała na nich wściekła:
-Takie rzeczy to się robi w sypialni!- warknęła, a potem spojrzała na ich zdezorientowane miny i zaśmiała się- moi ludzie to sami idioci.

Dwie godziny później siedzieliśmy w salonie w leśnej willi. Ja, Sky, Jaime, Nate i Lola.
-No właśnie, Jackie- zaczęła zielonowłosa przerywając wspominanie dzisiejszych wygłupów. Spojrzałam na nią, więc kontynuowała- jutro razem ze Sky pojedziecie po twoje rzeczy.
Skinęłam głową. Kiedy skierowałam się do pokoju, na schodach dogonił mnie Buzolic. Nic nie mówiąc przyparł mnie do ściany i musnął ustami mój policzek.
-Dobranoc- szepnął .
Stałam jakąś chwilę zdezorientowana, a potem doczekałam się pocałunku. Tym razem w usta. Odsunęłam go od siebie i powiedziałam równie cicho „Dobranoc” i czmychnęłam do pokoju.
Położyłam się na łóżku i zasnęłam w momencie. Obudziłam się o 7 i pędem pobiegłam do kuchni. Napełniłam szklankę wodą i opróżniłam ją do dna.
-Kacyk? – usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i zapytałam chłopaka:
-Dlaczego mnie pocałowałeś?
Kol zmieszał się i spojrzał w bok.
-No wiesz… alkohol…
-Nie tłumacz się tym, byłeś trzeźwy.
-Lubię cię.
-Mówiłam, alkohol nie ma nic do… CZEKAJ, co?
-No, lubię cię. Jesteś fajną dziewczyną.
Podeszłam do niego i wręczyłam szklankę napełnioną lodowatą wodą. Spojrzałam mu w oczy i drwiąco spytałam:
-I co, całujesz każdą dziewczynę, która twoim zdaniem jest fajna?
-Nie- odparł spoglądając w górę i przykrywając górną wargę dolną w geście zamyślenia- jesteś pierwsza.
-Oh- kiwnęłam głową, a potem dodałam sarkastycznie- dziękuję, czuję się wyjątkowa.
Odwróciłam się w celu ucieczki do łazienki, ale chłopak złapał mnie za rękę, odwrócił w swoją stronę i złączył nasze usta. Westchnęłam i zawiesiłam mu ręce na szyi.
-Linton, zbieraj się, jedziemy do ciebie…- powiedziała Sky wchodząc do kuchni. Spojrzała na nas, przechyliła głowę i uśmiechnęła się psychopatycznie- Ops, przepraszam… To tego, wy sobie kończcie co zaczęliście, a ja obejrzę telewizję. Tylko nie za długo.
Jęknęłam zażenowana i poszłam doprowadzić swój wygląd do porządku.

Kiedy odkluczałam drzwi do swojego domu poczułam się dziwnie. Niby minęło dopiero kilka dni, ale świadomość, że mieszkanie będzie puste sprawiała, że nie czułam się tam bezpiecznie. Sky znalazła walizkę w moim pokoju i pomogła mi pakować rzeczy.
-Pójdziesz po kosmetyczkę do łazienki? – poprosiłam.
Rudowłosa zniknęła za drzwiami.
W domu było cicho. Żmudna praca polegająca na składaniu ubrań potwornie mnie irytowała. Po chwili do pokoju weszła Sky.
-Jackass- jęknęła.
Uniosłam głowę. Za jej plecami stał mężczyzna o budowie ciała przypominającej ponadprzeciętnego kulturystę. Trzymał nóż przy jej gardle.
-Co tu się dzieje?- spytałam cofając się kilka kroków.








1 komentarz:

  1. Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Awards , więcej informacji na http://niall-harry-liam-zayn-louis.blogspot.com/2014/01/liebster-awards.html ;] ;3

    OdpowiedzUsuń