7.
Po rozmowie z Vic’em czmychnęłam do swojego pokoju, który
miałam dzielić z Lolą i Sky. Nie zapalałam światła, tylko na paluszkach
przedostałam się do łazienki i przebrałam w piżamę, którą przygotowała dla mnie
na łóżku jedna z dziewczyn. Potem starając się zachować ciszę zeszłam po
schodach na dół i wyszłam na ganek. Z kieszeni spodenek wyciągnęłam papierosa i
usiadłam na hamaku. Nie… Wpadłam w niego upuszczając tytoń na nogę. Syknęłam,
gdy żar zetknął się z moim ciałem i nerwowo strzepnęłam go z siebie.
-Palisz?- spytał Nathaniel wychodząc na taras. Miał na sobie
ogromną koszulkę i szerokie bokserki.
-Dlaczego nie śpisz?
-Prawdopodobnie z tego samego powodu co ty, nie mogę zasnąć-
odparł siadając obok. Hamak zatrząsł nami tak mocno, że musiałam przytrzymać
się pobliskiej kolumny- Przepraszam- dodał widząc moją nieudolną walkę z
grawitacją.
Zignorowałam to, ale by go nie martwić wymusiłam uśmiech.
-Nie dziwię się, dlaczego chcieli cię do siebie – prychnął
brązowowłosy przyglądając mi się.
Cóż za chamskie spojrzenie! Nie wiem, nie potrafię
utrzymywać z kimś kontaktu wzrokowego, a takie spoglądanie jest dla mnie
krępujące.
-Co?
-Opowiedzieli mi wszystko. Dzielna dziewczyna. Sky cię lubi,
bo jej historia jest podobna.
-Sky jest cudowna- odparłam bez chwili namysłu.
-Tylko się nie zakochaj, bo ona ma chłopaka- zażartował
chłopak.
Wyrzuciłam niedopałek na zwilżoną zraszaczem trawę i opadłam
na wiszący kilkanaście centymetrów nad ziemią materiał. Kol chcąc nie chcąc
stracił równowagę i wylądował ramię w ramię ze mną.
-Ups -wyrwało mi się. Oboje spojrzeliśmy sobie w oczy i
zaczęliśmy się śmiać.
-ZAMKNĄĆ SIĘ!- wrzasnął ktoś przez okno. Najprawdopodobniej
Kellin.
Podskoczyliśmy jak oparzeni i zerwaliśmy się na równe nogi.
Wyszło nam to dosyć nieudolnie, bo zderzyliśmy się. Buzolic przytrzymał mnie za
ramiona bym utrzymała równowagę.
-Całkiem fajny z ciebie gość- wyrwało mi się po raz kolejny-
nie wyglądasz na mordercę. Jak połowa z was.
-Z nas- poprawił mnie- Cóż, też nie powiedziałbym, że kilka
dni temu wpakowałaś dzieciakowi kulkę w głowę. Nie masz wyrzutów sumienia?
Posmętniałam. Oparłam się o parapet przodem do kolegi i
spojrzałam w dół zasłaniając twarz włosami.
-Nie- odparłam cicho.
Nathaniel stanął kilkanaście centymetrów ode mnie, jedną
rękę wsunął pod mój podbródek i podniósł tak bym na niego spojrzała.
Czy nie przesadzasz z tym kontaktem fizycznym, kolego?
Jego oczy, wcześniej
ciepłe i zatroskane, teraz były raczej oczyma szaleńca. Patrzył na mnie z
chytrym uśmieszkiem, ale zaraz potem mrugnął i potrząsnął głową. DZIWNE. BARDZO
DZIWNE!
- Nie bądź smutna. Ja … um… może to zabrzmieć niezbyt
zachęcająco, ale kiedy pierwszy raz zabiłem człowieka… Był potworem …
Gwałcicielem… Mordercą… wyrzutów sumienia nie mam do teraz. Pamiętam za to jak
na jednej z akcji… zabiłem niewinnego chłopaka. Nie masz pojęcia co to za
uczucie. Wszystko rozrywa mnie od środka. Dzieciak znalazł się w nieodpowiednim
miejscu i czasie. Blue Devil posłużył się nim jak tarczą. Nienawidzę ich- do
moich oczu napłynęły łzy, ale starałam się je ukryć- Hej, nie krępuj się-
otulił mnie ramieniem. Zadrżałam- robi się zimno, chodźmy do środka. Nie chcesz
iść spać?
-Nie, ale chodźmy.
Usiedliśmy na kanapie w salonie. Nastała niezręczna cisza.
-Nie chcę więcej zabijać- mruknęłam przykurczając nogi do
brzucha i kładąc się twarzą do Buzolic’a. On skrzyżował swoje nogi na kanapie i
usiadł również w moją stronę.
-Nie musisz- odparł spokojnie.
-Masz rację, zawsze jest inne wyjście. Ale nie będę miała
skrupułów dla tych, co skrzywdzili moją
siostrę. Tego jednego zabiłam, bo w jego oczach… nie było widać ani trochę żalu
czy smutku. Jak wymieniłam moje nazwisko to czuł się z siebie dumny. Jakby to
co zrobił Anne było godne podziwu. Matko, jak ja tęsknię za moimi siostrami.
-To dlaczego do niech nie pojedziesz?
-Nie będę ich narażać. Ograniczę też telefon.
-Fakt.
Włączyliśmy telewizję. Po pół godzinie zasnęłam. Obudziłam
się w swoim łóżku. Sky siedziała na swoim i prostowała włosy. Chciałam zapytać
jak się tu znalazłam, ale rudowłosa mnie uprzedziła:
-Przyniósł cię w nocy. Chyba się polubiliście.
Uśmiechnęłam się:
-Jest w porządku.
-TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ja też mówiłam, że Oli jest W
PORZĄDKU.
-Jesteście razem? – spytałam pocierając włosy. Były w tak
rozpaczliwym stanie, że postanowiłam od razu iść się wykąpać.
-W sumie… sama nie wiem. Nienawidziliśmy się. Uratowałam mu
życie kilka dni przed twoim pojawieniem się. Od tamtego czasu się zbliżyliśmy
do siebie- odparła wzruszając ramionami- przygotuj się ładnie, wieczorem
idziemy na imprezę.
Wyjrzałam zza łazienkowych drzwi z miną jakbym się
przesłyszała.
-To nie jest zbyt ryzykowne?
-Nie, jeśli będzie to zamknięta zabawa w klubie Hell-
odparła szczerząc zęby.
Kiwnęłam głową i weszłam pod prysznic.
Wieczorem siedzieliśmy wszyscy w barze. Bez podejrzanych
ludzi wyglądał pięknie. Sky i Oliver siedzieli na szklanym stole. Rozmawiali.
Dużo rozmawiają. Lola tańczyła z Kellin’em, Molly z Harry’m, a Alexis z Mike’m.
Tony i Jaime poszli po alkohol do lodówki na górze mieszkania.
-Jej Alex i Mike tańczą… razem… a lokal jeszcze nie
eksplodował! – zdziwił się Nate opadając na kanapę obok mnie.
-Nie lubią się?
-Mało powiedziane. Alex nienawidzi Mike’a, bo kiedyś
podwędził jej biustonosz i biegał po całym domu.
-Fuentes to taki duży dzieciak. Gdzie jest Vic?
-Tu jestem, słońce! – odparł chłopak siadając obok nas.
Objął mnie ramieniem i rozczochrał mi włosy.
Tony i Jaime w tym momencie wparowali do sali ze srebrnymi
butelkami.
-SAKEEEEEEEEEEEEEEEE! – wydzierał się pierwszy z
wymienionych tańcząc z alkoholem.
Odtwarzacz losowo puścił jakiś stary kawałek. Dobrze mi
znany. Vic uśmiechnął się szelmowsko i wstał, po czym wyciągnął do mnie rękę.
Ballada dochodziła do refrenu, a my wyszliśmy na parkiet. Skleiliśmy się w
jedno ciało i powoli zmienialiśmy kroki.
-Nie umiem tańczyć – powiedziałam mu do ucha.
-Nie zauważyłem nic, co poparłoby twoją tezę- stwierdził i
okręcił mną subtelnie.
Wróciliśmy do stolika i zastałam kilka pełnych kieliszków.
Westchnęłam i opróżniłam swoje. Fuj. Nienawidzę alkoholu.
-Mam pomysł jak ochrzcić nową!- krzyknęła Molly – Mike,
kładź się na stole!
Otworzyłam szeroko oczy i przeraziłam się nie na żarty.
Jaime wiedział co robić, bo pobiegł i wyciągnął z lodówki jakąś puszkę. Meksykaniec
zdjął koszulkę ukazując mozaikę tatuaży
na swoim bardzo chudym ciele i położył się jak nakazała mu blondynka. Tony
umieścił na jego brzuchu kieliszek z sake.
-Chyba was coś boli- mruknęłam cofając się i krzywiąc na
twarzy.
Nate złapał mnie za rękę i rechocząc powiedział:
-Spokojnie, nie zrobi ci krzywdy.
-KTO WAS TAM WIE!- oburzyłam się.
-Dobra, to miał być twój chrzest, zamiast tego pójdziesz
odwiedzić Blue Devili z koktajlem Mołotowa. Co ty na to?
Opuściłam ramiona w geście rezygnacji i burknęłam do nich:
-Co mam zrobić?
-Jackie, nie masz się czym martwic- uspokajała mnie Sky-
każda z nas przez to przeszła. Uwierz, że to było okropne i do teraz mam
odruchy wymiotne.
-DZIĘKI!
- Wystarczy jak bez użycia rąk wypijesz sake, ostudzisz
język w bitej śmietanie i weźmiesz owoc z ust tego kretyna- wskazała
machinalnie na meksykańca.
Mike podniósł głowę trzymając dwa listki mandarynki w buzi i
rzucił płomiennowłosej nienawistne spojrzenie, po czym pokazał środkowy palec.
-Dobra, zaczynaj – nakazała Lola siadając na krześle
nieopodal i krzyżując ręce na piersi.
Tony szturchnął Vic’a . Oni wiedzieli.
Pochyliłam się nad chłopakiem i biorąc w usta metalowy
kieliszek wypiłam do dna. CO TO ZA ŚWIŃSTWO! Paliło mnie w gardle
niemiłosiernie, więc bez zbędnych ceregieli wzięłam się za puszystą śmietankę
na brzuchu Michael’a. Ostry posmak zmienił się w potwornie gorzki. Zdesperowana
skrzywiłam się. Śmiech rozbrzmiewał w moich uszach. Mike podniósł się do
pozycji siedzącej. Ukradkiem zabrałam mu owoc z buzi i przełknęłam. ULGA! Nie
do wiary jak bardzo ulżyło mi w tamtym momencie. A wtedy Fuentes nie pytając o
pozwolenie złapał mnie w pasie, usiadł tak, że jego nogi opadały ze stołu,
przysunął do siebie i pocałował.
Po fakcie odsunęłam się od niego spluwając na podłogę i
jęknęłam:
-To z pewnością było gorsze od sake.
Wszyscy parsknęli tak dzikim i nieopanowanym śmiechem,
włącznie z Mike’m, że nie mogłam się powstrzymać i również zachichotałam.
Później tańczyłam z Tony’m do jakiejś klubowej piosenki.
Wszyscy odwróciliśmy się w stronę kanap, gdy usłyszeliśmy huk i trzask. Sky
właśnie odskakiwała od rozbitego szklanego stolika, a Oliver leżał na ostrych
kawałkach i się śmiał. Lola spojrzała na nich wściekła:
-Takie rzeczy to się robi w sypialni!- warknęła, a potem
spojrzała na ich zdezorientowane miny i zaśmiała się- moi ludzie to sami
idioci.
Dwie godziny później siedzieliśmy w salonie w leśnej willi.
Ja, Sky, Jaime, Nate i Lola.
-No właśnie, Jackie- zaczęła zielonowłosa przerywając
wspominanie dzisiejszych wygłupów. Spojrzałam na nią, więc kontynuowała- jutro
razem ze Sky pojedziecie po twoje rzeczy.
Skinęłam głową. Kiedy skierowałam się do pokoju, na schodach
dogonił mnie Buzolic. Nic nie mówiąc przyparł mnie do ściany i musnął ustami
mój policzek.
-Dobranoc- szepnął .
Stałam jakąś chwilę zdezorientowana, a potem doczekałam się
pocałunku. Tym razem w usta. Odsunęłam go od siebie i powiedziałam równie cicho
„Dobranoc” i czmychnęłam do pokoju.
Położyłam się na łóżku i zasnęłam w momencie. Obudziłam się
o 7 i pędem pobiegłam do kuchni. Napełniłam szklankę wodą i opróżniłam ją do
dna.
-Kacyk? – usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i zapytałam chłopaka:
-Dlaczego mnie pocałowałeś?
Kol zmieszał się i spojrzał w bok.
-No wiesz… alkohol…
-Nie tłumacz się tym, byłeś trzeźwy.
-Lubię cię.
-Mówiłam, alkohol nie ma nic do… CZEKAJ, co?
-No, lubię cię. Jesteś fajną dziewczyną.
Podeszłam do niego i wręczyłam szklankę napełnioną lodowatą
wodą. Spojrzałam mu w oczy i drwiąco spytałam:
-I co, całujesz każdą dziewczynę, która twoim zdaniem jest
fajna?
-Nie- odparł spoglądając w górę i przykrywając górną wargę
dolną w geście zamyślenia- jesteś pierwsza.
-Oh- kiwnęłam głową, a potem dodałam sarkastycznie-
dziękuję, czuję się wyjątkowa.
Odwróciłam się w celu ucieczki do łazienki, ale chłopak
złapał mnie za rękę, odwrócił w swoją stronę i złączył nasze usta. Westchnęłam
i zawiesiłam mu ręce na szyi.
-Linton, zbieraj się, jedziemy do ciebie…- powiedziała Sky
wchodząc do kuchni. Spojrzała na nas, przechyliła głowę i uśmiechnęła się
psychopatycznie- Ops, przepraszam… To tego, wy sobie kończcie co zaczęliście, a
ja obejrzę telewizję. Tylko nie za długo.
Jęknęłam zażenowana i poszłam doprowadzić swój wygląd do
porządku.
Kiedy odkluczałam drzwi do swojego domu poczułam się
dziwnie. Niby minęło dopiero kilka dni, ale świadomość, że mieszkanie będzie
puste sprawiała, że nie czułam się tam bezpiecznie. Sky znalazła walizkę w moim
pokoju i pomogła mi pakować rzeczy.
-Pójdziesz po kosmetyczkę do łazienki? – poprosiłam.
Rudowłosa zniknęła za drzwiami.
W domu było cicho. Żmudna praca polegająca na składaniu
ubrań potwornie mnie irytowała. Po chwili do pokoju weszła Sky.
-Jackass- jęknęła.
Uniosłam głowę. Za jej plecami stał mężczyzna o budowie ciała
przypominającej ponadprzeciętnego kulturystę. Trzymał nóż przy jej gardle.
-Co tu się dzieje?- spytałam cofając się kilka kroków.
Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Awards , więcej informacji na http://niall-harry-liam-zayn-louis.blogspot.com/2014/01/liebster-awards.html ;] ;3
OdpowiedzUsuń